Ubrania na specjalne okazje, czy warto je mieć w swojej szafie?

Dokładnie sześć lat temu opracowałam sobie kapsułową garderobę, która składała się z sześćdziesięciu elementów. 40% z niej stanowiły ubrania codzienne oraz związane z naszymi codziennymi aktywnościami. 30% to były ubrania bazowe, 20% stanowiły dodatki, a 10% to było takie moje niezbędne minimum, które warto było mieć w swojej na tak zwane specjalne okazje. Przy czym mówiąc o specjalnych okazjach, we wpisie poświęconym 10% szafy, wyjaśniłam dokładnie czym mogą być te specjalne dla każdego indywidualnie. Osoby, które są zainteresowane budowaniem, małej, spójnej szafy, zachęcam do poczytania dalej dzisiejszego wpisu, ale też odsyłam tutaj. Mam nadzieję, że oba wpisy będą dla Was pomocne.

Moje 10% szafy, te sześć lat temu, to było akurat sześć elementów, a więc:

1. wyjściowa torebka,

2. wyjściowe buty,

3., 4. biżuteria na większe wyjścia,

5. mała czarna,

6. wizytowe, czarne spodnie.

Obecnie nadal uważam, że są to dodatki i ubrania, które przydają nam się przy okazji większych wyjść. Natomiast zmieniłam trochę podejście do samego ich traktowania i trzymania. Poniżej przedstawiam Wam mój punkt widzenia, który bardzo pomógł mi zapanować nad ilością posiadanych rzeczy w swojej szafie, by stworzyć (i nadal tworzyć) idealną kapsułową garderobę.

1. Wyjściowa torebka

Jeszcze w 2017 roku uważałam, że trzeba taką torebkę mieć, bo zawsze może trafić się jakaś uroczystość i co wtedy? Szybko moje poglądy zweryfikował kolejny rok i jeszcze następny, gdzie trafiło mi się kilka wesel, poprawin a nawet dziewięćdziesięcioletnia jubilatka i jej przyjęcie urodzinowe. Każda z tych imprez wymagała odpowiedniego stroju i oprawy. Cóż się wtedy okazało? Okazało się wtedy, że torebka na tak zwane większe wyjścia (z tej kapsułowej garderoby), którą wrzucałam w każdą, następną, nowotworzoną kapsułową garderobę, nie pasowała mi absolutnie do niczego. Wszystkie z powyższych uroczystości, wymagały tak różnych strojów, że musiałam zaopatrzyć się w kolejne, wizytowe torebki. Niektóre były "bardzo modowe" jak na tamte czasy, inne dość bardziej stonowane. Na szczęście na żadne nie wydałam majątku, ponieważ wszystkie były z sh, ale tak jak szybko je wtedy nabyłam, tak równie szybko ich się pozbyłam, puszczając je dalej w obieg. Obecnie zostawiłam sobie jedną, która służy mi również jako codzienna torebka - klik. Po latach uważam, że była to jedna z lepszych decyzji. Moja szafa nie jest przeładowana, są tam głównie codzienne torebki, a jeśli trafi mi się jakaś impreza, to mamy tak ułatwiony dostęp do nabycia tej odpowiedniej (lub pożyczenia), że nie widzę żadnego sensu w trzymaniu takich rzeczy w swoim domu.

Ubrania na specjalne okazje
1. Złota torebka mojej mamy, kupiona na ślub mojego brata, jest idealnym przykładem, że nie wykorzysta się jej ponownie. Gdyby któraś z Was była zainteresowana, jest obecnie na sprzedaż. :)


2. Wyjściowe buty

Moda weselna i komunijna bardzo się zmienia, ta zasada dotyczy również butów. Buty, które przeważnie kupowałam na wesela, komunie i różne tego typu uroczystości w późniejszym czasie nie były przeze mnie używane, ponieważ na co dzień preferuję styl wygodny. Jeśli do weselnej sukienki kupię sandałki, które znoszę jeszcze latem, to ok. Udało mi się trafić takie właśnie na jedno z wesel - pokazywałam je tutaj, ale jeśli ktoś (tak jak moja mama) postawi na typowe buty do tańczenia - złote pantofelki, to nie widzę absolutnego sensu trzymania czegoś takiego dalej w domu. Wiadomo, jako mama pana młodego musiała się odpowiednio prezentować, ale zaraz po weselu zostały wystawione na sprzedaż i już dawno znalazły swojego nabywcę. Ta sama zasada dotyczy czarnych szpilek, czy czółenek. Moda na przestrzeni lat tak się zmienia, że nie ma sensu trzymać takich butów, ponieważ nawet sama klasyka ewoluuje. Zobaczcie sobie na obecnie modne ramoneski oraz na te sprzed dziesięciu lat. Niby ramoneska, a jednak jest spora różnica. Dla porównania linkuję Wam kurtkę, którą nosiłam jeszcze w 2015 roku (kurtka miała wtedy cztery lata), byście zrozumiały co mam na myśli - klik oraz ramoneskę, którą jeszcze dwa lata temu miałam w szafie (zakup z 2019 roku) - klik. Żeby było ciekawiej, obecnie mamy rok 2023, a modne ramoneski wyglądają jeszcze inaczej! :)

3., 4. Biżuteria na większe wyjścia

Odkąd sukcesywnie pozbywam się plastikowych i tandetnych dodatków, ciężko jest mi rozdzielić pozostałą biżuterię na tę codzienną i tę od święta, ponieważ posiadam kilka złotych i srebrnych kompletów i one zestawione w odpowiedni sposób, nadają się do noszenia absolutnie wszędzie. Ja też nie preferuję jakiegoś "przesadzonego" stylu z wielkimi sygnetami, czy kolczykami, są to bardziej subtelne elementy biżuterii, więc ich już nie rozdzielam, tylko noszę wtedy, kiedy mi się podoba.

5. Mała czarna

W swojej szafie mam trzy różne i są one moim absolutnym must have. Nie wyobrażam sobie nie mieć ani jednej takiej sukienki. Mają takie fasony, że nadają się i do założenia do pracy, i w święta, a także na spacer. Tak się złożyło, że żadnej Wam nie pokazywałam, ale pewnie kiedyś będziecie miały okazję je zobaczyć. :) W sumie, gdyby się uprzeć, to można by rzec, że tylko ona w obecnym czasie zostałaby z całej szóstki w tej mojej piramidzie prawidłowego ubierania się.

6. Czarne, wizytowe spodnie

Uwielbiam w takich chodzić, ale odkąd pozbyłam się ostatnio mojej jedynej pary, którą posiadałam - klik, nie czuję potrzeby, by kupić w ich miejsce kolejnej. Dlaczego? Jest to spowodowane moim obecnym stylem życia. Te spodnie nosiłam głównie do pracy, teraz moja praca jest w 100% zdalna, więc najważniejszy powód ich posiadania odpadł. Ktoś może jeszcze wziąć w obronę takie spodnie i napisać, że jest to przecież "taki uniwersalny element garderoby", ale ja wiem, że poza pracą nie sprawdza mi się on zupełnie. Na spacer w nich nie wyjdę, ponieważ moje spacery obecne są bardzo aktywne (po lasach, parkach itp), do sklepu też niekoniecznie (zwłaszcza, że preferuję wyjścia po zakupy po 5:00 rano, jeszcze zaspana, bez makijażu), uroczystości rodzinne po stronie mojego partnera (niezależnie co by to nie było) mają tak luźny i nieformalny charakter (wszyscy niezależnie od wieku, są w jeansach), że ja w tych spodniach czułabym się jak "stara ciotka". Jeśli chodzi o uroczystości w moim rodzinnym domu, tu też jest inaczej, zawsze w sukienkach lub spódniczkach, odświętnie i elegancko. Natomiast jeśli chodzi o randki, kina i romantyczne spacery, w moim odczuciu takie spodnie też nie są dobrym wyborem. Jest to czas, w którym dla mojego partnera chcę wyglądać w 100% kobieco.

Podsumowując,

z sześciu powyższych elementów, obecnie sprawdza mi się tylko mała czarna. Czy zatem warto mieć w swojej szafie ubrania na specjalne okazje? Moim zdaniem nie, natomiast jestem ciekawa, jak Wy podchodzicie do tego typu ubrań? Odkładacie w myśl zasady "jeszcze się przyda", czy pozbywacie się bez sentymentu?

Do następnego!


Komentarze

  1. Ciekawy temat, daje do myślenia.
    Zrobiłam szybki "przegląd" tego co mam w szafie na specjalne okazje i doszłam do wniosku, że trzymam się granatu i kolorów do niego pasujących. W szafie wisi sukienka, którą kupiłam wiele lat temu ( i o dziwo- ciągle się w nią mieszczę). Do tego pasująca narzutka i buty. Torebka jest, ale już mi się nie podoba. Masz rację- torebek trzymać nie warto, bo moda się zmienia, a można ją pożyczyć, ewentualnie kupić nową, pasującą, za jakąś przystępną kwotę.
    Wczoraj byłam na Garden Party w stroju sportowym i przyznam się, że coś takiego najbardziej teraz mi odpowiada.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie ♡
    Chciałabym pozbywać się bez sentymentu, ale w głowie ciągle mam "jeszcze się przyda" :D Wszędzie, w każdej dziedzinie życia potrafię wprowadzić minimalizm. W garderobie, niekoniecznie. Jednak wciąż się uczę, wciąż jestem na dobrej drodze bo już przynajmniej nie kupuję wszystkiego co wpadnie mi w oko, tylko to, co naprawdę potrzebuję :D
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno warto mieć w szafie ubrania na specjalną okazję. Zawsze stawiam na klasykę, bo wtedy nie muszę się martwić że szybko staną się niemodne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Warte uwagi wskazówki. Nigdy nic nie wiadomo kiedy będą potrzebne

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam jedną taką torebkę na specjalne okazje- czarna na złotym łancuszku.
    Na codzień, raczej mi się nie przyda- rządzą u mnie wielkie torebki, zresztą tak jak u wielu kobiet :D
    Też nie wyobrażam sobie nie mieć w szafie, nie mieć małej czarnej :)
    Jeśli chodzi o buty- nie stosuje podziału „na codzień” i na „specjalne okazje” ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem typowym chomikiem, więc moja szafa pęka w szwach od nadmiaru ubrań. Jest to irytujące i śmieję się nie raz, że kiedyś zginę pod lawiną swoich ciuchów 🙃!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozważanie, czy warto trzymać ubrania na specjalne okazje, to ważny temat. Często czujemy sentyment do takich rzeczy, ale rzadko je nosimy. Twój przykład pokazuje, że można cieszyć się minimalizmem w szafie i jednocześnie dobrze przygotować się na specjalne wydarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie absolutne must have to mała czarna, która sprawdzi się niemalże w każdej okazji

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie muszę przejrzeć swoją garderobę :) Cały czas zbieram się do stworzenia właśnie takiej kapsułowej. Mi niestety żadna mała czarna nie pasuje i już nawet nie mierzę ich w sklepach, bo nie chcę sobie pogarszać nastroju :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi brakuje marynarki. Muszę się rozejrzeć za jakąś. Świetny pomysł na post

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam takie ubrania, ale zauważyłam, że coraz mniej wychodzę na większe wyjścia, więc pewnie będę się powoli ich pozbywać 😆 zapraszam też do mnie na bloga 🙂

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz