Cześć kochani!
Dzisiaj chciałabym moim wpisem nawiązać do poprzedniego postu, opisując trzy kroki, które pomagają mi i nie trzymać w domu nienoszonych ubrań i nie zagracać przy tym mieszkania.
1. Nie idź sam/a na zakupy
Nie chodzi mi tutaj o zabranie partnera, mamy, brata, siostry czy najlepszej przyjaciółki. Chodzi o to, by zabrać ubranie takie, które wymaga uzupełnienia: dokupienia pasującej góry, dołu czy żakietu.
Od lat w szafie zalegała mi biała minispódniczka. (Prawie identyczną prezentuję poniżej). Nigdy po nią nie sięgałam, ponieważ zwyczajnie nie miałam z czym jej łączyć. Sama spódniczka nie miała klasycznego fasonu, więc dobranie do niej odpowiedniej góry też było problemem.
Nie chciałam jej wyrzucać, bo było mi szkoda pozbywać się prawie nieużywanej rzeczy. Dlatego zabrałam moją spódniczkę na zakupy. Wrzuciłam ją do mojej shopperki i ruszyłam na łowy. Oczywiście określiłam sobie wtedy odpowiednią kolorystykę ubrań, która według mnie pasowałaby do mojego ciuszka i zaczęłam przebierać wśród wieszaków. W samej przymierzalni wkładałam wybraną górę ze sklepu łącząc ją z moją białą spódniczką.
Efekt zakupów był taki, że kupiłam i bluzkę z długim rękawem, i ciepłą bluzę, a nawet bomber. I to wszystko w pasujących do siebie kolorach oraz klasycznych fasonach. Dzięki temu z powodzeniem mogłam znosić mój ciuch, dając spódniczce nowe życie i łącząc ją z trafionymi fasonami.
2. Mierz ubranie po powrocie do domu / zasada siedmiu dni
O sztuczkach, jakie stosują sklepy w przymierzalniach (korzystniejsze światło, wyszczuplające lustra), pewnie niejedna z nas się naczytała. Ot to wielka tajemnica tego, że w domu nie wszystko wydaje się takie idealne! Dlatego tak ważne jest to, by przymierzyć jeszcze raz ubranie po powrocie do domu. Najlepiej łącząc je z innymi, które mamy w swojej szafie. Jeśli coś jest nie takie, jak byśmy chciały, to najlepiej od razu zwrócić taki ciuch. Nie ma sensu go trzymać, bo jeśli ma jakiś "defekt", to będziemy rzadziej po niego sięgać.
Kiedyś przeczytałam o zasadzie, która idealnie się u mnie sprawdza: zasada siedmiu dni. Jeśli przez tydzień (od zakupu) nie włożysz danego ubrania, to znaczy, że nie jest ono Tobie aż tak bardzo potrzebne i lepiej je zwrócić. I tutaj przyznam się Wam do mojego kolejnego błędu, który kiedyś popełniałam: kupowanie ubrań na wyprzedaży. Typowo letnie rzeczy zakupione w sierpniu czy zimowe w lutym, lądowały u mnie w szafie jeszcze z metkami. Zwyczajnie o nich zapominałam, a gdy przychodził dany sezon, to rozglądałam się za ubraniami, które były bardziej modne w danym okresie.
Moje idealne zakupy, to przykład z punktu pierwszego, gdzie kupiłam ubrania w normalnej cenie, nieprzecenione. Ich wartość zwróciła mi się chyba ze sto razy, ponieważ każda z tych rzeczy, z osobna, była do granic możliwości wyeksplatowana.
3. Niewykorzystane (i wykorzystane) ubrania okazyjne oddaj
Ten punkt to nawiązanie do mojej sukienki weselnej z poprzedniego postu. Wesele się nie odbyło, ze względu na covid zostało przełożone na przyszły rok, więc sukienkę zwróciłam (bo może przytyję, schudnę, sukienka przestanie mi się podobać, albo mi się opatrzy), a kopertówki, które zostawiłam po dwóch ostatnich weselach (na których byłam dwa lata temu) sprzedałam. Spełniły już swoja rolę, były w bardzo modnych fasonach, dlatego tym bardziej wolałam je sprzedać teraz, niż później "prosić" się o to, by ktoś je kupił chociaż za grosz.
Podobnie zrobiłam kiedyś z butami, które potrzebne były mi na inną uroczystość rodzinną. Kupiłam dwie pary. Oczywiście tę jedną niewykorzystaną zaraz po całym zdarzeniu zwróciłam, ponieważ wiedziałam, że nie będę w nich chodzić na co dzień.
Niektóre okazje wymagają specjalnego, "odświętnego" stroju. Jeśli wiemy, że ubranie będzie potrzebne nam tylko na tę jedną, jedyną okazję, to nie ma sensu zostawiać go później w swojej szafie. Zbyt strojnej spódnicy czy bluzki przecież nie będziemy nosiły codziennie do pracy, prawda?
Idealnym przykładem jest też pewna panna młoda, która nosiła się z zamiarem sprzedaży swojej sukni ślubnej przez pięć lat. Ostatecznie, gdy się na to zdecydowała, to okazało się, że sukienka zżółkła i nie nadawała się już do niczego.
Do następnego!
Ja kupuje tlyko jak potrzebuję ;p
OdpowiedzUsuńTeraz też już tak robię 😊
UsuńJa ostatnio już oduczyłam się kupowania pod wpływem impulsu także nie kupuje nadmiernej ilości ubrań :)
OdpowiedzUsuńSuper podejście 😊
Usuńmiałam swego czasu wielką fazę na lumpeksy. Tylko tam kupowałam ubrania :D Teraz mniej kupuję bo nie mam czasu na zakupy...
OdpowiedzUsuńOj ja też. Zakupy tam też potrafią być zgubne. Sama nieraz byłam świadkiem tego, jak klientki płaciły za dwie reklamówki wypchane zdobyczami z lumpka. A już w ogóle zakupy z nudów to dopiero niebezpieczeństwo dla portfela! 😀
UsuńBardzo przydatny post dla takiego zakupocholika jak ja:)
OdpowiedzUsuńHa, ha 😀 przyznaję się otwarcie: też kiedyś byłam zakupoholiczką! Na szczęście minimalizm mnie z tego skutecznie wyleczył.😏
Usuńbardzo podoba mi się to co piszesz i zgadzam się z tym. Zwłaszcza z ostatnim punktem. Nie nosisz? Oddaj, sprzedaj, nie zmarnuj po prostu.
OdpowiedzUsuń"Nie zmarnuj" - podoba mi się takie stwierdzenie! Przecież ubrania też można zmarnować, zwłaszcza te najmodniejsze, które po latach "tracą swoją ważność" i nadają się tylko na czyściwo. Niemodnych rzeczy absolutnie nikt nie chce nosić.
UsuńHa ,ha ,ha - oj znam te sklepowe sztuczki 😉
OdpowiedzUsuńNa szczęście ubrania kupuje coraz rzadziej i są to rzeczy przemyślane 😀
Pozdrawiam
Cieszę się 😊
UsuńPierwszy punk bardzo pomocny. Też tak robię, gdy muszę po prostu skompletować kilka rzeczy do tego, co już posiadam, żeby później nie okazało się, że szafa pełna, ale nic do siebie nie pasuje...
OdpowiedzUsuńTo prawda. Dobre zestawienie starego z nowym zawsze się sprawdzi.
UsuńJa również nie kupuję na wyprzedażach - tak jak piszesz, potem nie założę tego przez długi czas i...zapomnę!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
He, he nom 😁
UsuńBardzo mądre podejście :) i wiele cennych rad które każdy powinien sobie wziąć do serca :)
OdpowiedzUsuń💕
UsuńJa na wyprzedażach kupuję tylko rzeczy droższe typu płaszcze, spodnie, swetrzyska, które wiem, że na pewno przydadzą mi się na zbliżający sie sezon, a żebym wtedy akurat za nie nie musiała przepłacać :/
OdpowiedzUsuńbo nie potrzebne mi kolejne topy czy koszulki za 10 zł, później te pierdoły zbierają się w szafie nie potrzebnie, bo cena kusiła :/
Najfajniejsze płaszcze, jakie posiadam to te z lumpka. Za tanie pieniądze i najczęściej po nie sięgam, kosztem kurtek i płaszczy z sieciówki. Nawet, gdy kupiłam je po przecenie. A co do topów, koszulek to masz rację. Jeśli się nie kontroluje zakupów, to potem tak jest, że zgromadzi się ich pokaźną kolekcję (jak u mnie, aż wstyd się przyznać, ale gdy zaczęłam robić porządki to było ich ponad 50 sztuk! Cześć jeszcze z metkami). To dopiero marnotrawstwo pieniędzy. :(
Usuń'część (słownik w telefonie 😂)
Usuńmi się znudziło chodzenie na zakupy, czasem tylko jak coś potrzebne albo serio wpadnie w oko jak jestem z koleżankami, czy to już znak, że dorosłam albo zamieniam sie w faceta? haha
OdpowiedzUsuńbuziaki!!:*
http://dorey-doorey.blogspot.com
Skoro już nie chodzisz na zakupy to może warto pozostać w tym postanowieniu i w trosce o nasze środowisko ograniczyć je do minimum? Ja kupuję tylko, gdy coś naprawdę potrzebuję i nie czuję się jak facet. 😂
UsuńWszystkie punkty w punkt. To prawda,ze rzecz przymierzana w sklepie wyglada jakośniekiedy nieco ianczej niz w świetle dnia, dlatego zdecydowanei warto ja założyć w ciagu tych kilku pierwszych dni :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak! :)
UsuńJa w zasadzie większość ubrań kupuję przez Internet, żadnych nie wyrzucam i wszystkie sprzedaję :)
OdpowiedzUsuńcodziennyuzytek.pl
Dzięki za ten punkt, żeby nie chodzić samej na zakupy, takie łatwe, a nie wpadłam na to, a akurat miałam dzisiaj problem z dobraniem góry do spodni :p
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. :)
UsuńNigdy nie miałam problemu z nadmiernym kupowałem ubrań, ale rady są bardzo pomocne :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara! :)
UsuńJa teraz już naprawdę sporadycznie coś nowego do ubrania sobie kupuję. Dochodzę do wniosku, że i tak w szafie mam sporo rzeczy. Najczęściej kupuję buty, bo niestety po sezonie do niczego się nie nadają.
OdpowiedzUsuńTo ja mam tak samo. Co prawda butów mam trochę, ale jak się uprę na jakąś parę, to.... do zdarcia! A potem niestety trzeba wymienić. ;)
UsuńJa nie lubię chodzić po sklepach, wolę zakupy przez internet :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
I tu, i tu obowiązują te same zasady: dobieraj, przymierzaj, oddaj. :)
Usuńprzydatne rady!:) mi się udało po latach wypracować swój system w tej kwestii, ale jeszcze z 10 lat temu... o zgrozo:D
OdpowiedzUsuńOoooo tak! Z dziesięć lat temu też się "działo" w mojej szafie! :D Ha, ha, pozdrawiam. :)
UsuńJak mi się coś podoba, kupuję i tyle :)
OdpowiedzUsuńA ja przemyślę i ewentualnie wracam do sklepu, gdy okazuję się, że bez tej rzeczy żyć nie mogę. :) Zresztą Ty Kinga masz taką figurę, że wszystko do siebie będzie zawsze pasowało i nie musisz się martwić o boczki czy fałdki. Pozdrawiam. :)
UsuńSzczerze to u mnie pierwszy punkt nie działa . Bardziej jestem rozsądna na zakupach jak jestem sama . Kilka razy się wtedy zastanowię zanim coś kupię . Będąc z kimś bywa różnie .
OdpowiedzUsuńNie, no z kimś na zakupach to faktycznie bywa różnie. :D Dlatego nigdzie nie napisałam, by zabrać kogoś na zakupy (w pierwszym punkcie też nie). ;)
UsuńTo jest mój główny błąd! Kupuję coś w pojedynkę, chcę to później ubrać i właśnie pojawia się problem "cholera co do tego dopasowac!" często później coś zalega, albo czeka aż znowu wybiorę się na zakupy i znajdę coś do pary!:D Czasami mam też dylemat czy jak faktycznie wesele się nie odbyło to faktycznie pozbyć się tej kiecki czy nie?
OdpowiedzUsuńDlatego ja nauczyłam się dobierać ubrania zestawami. Często też tak u mnie wiszą na wieszaku. ;)
UsuńA z sukienką to różnie. Bywało, że oddałam, jeśli nie była idealna. Gdy zaś była tą wymarzoną, to czekała na to, bym mogła ją włożyć na przełożone spotkanie, imprezę, itp...
Z tą spódniczka to ciekawa historia. Nie wpadłabym na to żeby wziąć ja do sklepu. Ja mam teraz zasadę ze potrzebuje to kupuje nic więcej. Widzę że z tym chodzeniem samemu do sklepu to nie każdy doczytał :p
OdpowiedzUsuńNiestety w przymierzalni było przez to więcej przebieranek. Ale też wesoło! Mega kolejka, wszystkie dziewczyny czekają, każda, na każdą patrzy z czym wchodzi. Widzą u mnie same "góry", myślą sobie: szybko pójdzie, a tu masz! Przez tę szparę na dole wszystkie widzą, że paraduję w samych skarpetkach. Pewnie pomyślały, że wciągam sweter dołem! :D
UsuńŚwietne rady. Nigdy nie pomyślałam o tym, aby zabrać ze sobą inne ciuchy...w sumie to świetny patent :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOj i tak z nami dziewczynami bywa, niejedna tak ma. Pozdrowiam 🙂
OdpowiedzUsuńEwa R ale z czym? Bo nie bardzo wiem, do której części mojego postu odnosi się komentarz. :/
UsuńŚwietne rady ;)
OdpowiedzUsuń