Dodatki - 20% zawartości szafy



Często większą uwagę przywiązujemy do ubrań, wielokrotnie je pomijając. Tymczasem one potrafią odmienić naszą stylizację w pięć minut. 

Kiedyś obwieszałam się mnóstwem bransoletek, długimi wisiorkami i ogromnymi kolczykami. Wszystko musiało być widoczne i pokaźnych rozmiarów. Kupowałam na potęgę, co sezon, nowe kolczyki, bransoletki. 

Muszę Wam się przyznać, że akurat przy kupnie dodatkowych elementów garderoby dawniej zachowywałam się jak rasowy łowca okazji. Wyszukiwałam perełki promocyjne, którym dobra jakość i precyzja wykonania były obce.
Mnie zwyczajnie zawsze szkoda było wydawać pieniądze na drogi pasek czy torebkę. A kupno wisiorka czy kolczyków za na przykład  100 złotych, kiedyś nazwałabym szaleństwem! Mój łańcuszek musiał być z promocji,  by się móc nim chwalić, że taki ładny, a jaki tani.

Na szczęście dziś inaczej podchodzę do tego typu zakupów. Nadal uwielbiam biżuterię, ale nie kupuję tej, która mnie uczula. Sama też pozbyłam się takiej z moich kuferków.
Dostrzegłam również to, że piękny, dobrej jakości szalik może być nie lada ozdobą. Podobnie, jak niebanalna parasolka w deszczowy poranek! 

Jakie dodatki powinnyśmy mieć w swojej szafie i jaką ich ilość by się w nich nie zgubić?

Na pierwsze pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej, na drugie odpowiedź zawarłam w tytule posta.

20% dodatków to z jednej strony dużo, z drugiej niekoniecznie. Nasz klimat jest umiarkowany co wiąże się ze zmiennością pór roku. Taką oczywistość też trzeba wziąć pod uwagę planując odpowiednią ich ilość. Z tej pozycji piramidy wykluczyłabym również dodatki na tak zwane wielkie wyjścia. Do tego przeznaczone jest nasze 10% garderoby.

Jeśli przy sześćdziesięcioelementowej garderobie wyznaczymy 20% dodatków, to otrzymamy 12 niezbędnych elementów, które znosimy przez cały, kalendarzowy rok.

Zaczynając od wiosennej pory roku, należy wyszczególnić cienki, ładny szalik. Przyda się, gdy będzie za zimno na gruby, wielki szal. Ciekawie zawiązany wokół szyi może dodać uroku naszej stylizacji.

Latem niezbędne minimum to: okulary przeciwsłoneczne i kapelusz. Jeśli lubicie duże, plażowe torby to możecie przeznaczyć na nią jedną pozycję. Ja osobiście nie gustuję w plażowych koszykach czy tego typu torebkach.

Jesienią bardzo często pada, więc nieoceniona będzie piękna parasolka. Często kupujemy obojętnie jaką parasolkę nie zwracając uwagi na to, że ona również definiuje nasz styl. Wyobraźcie sobie przemyślaną, dobrze dobrana stylizację w stylu sportowym, a do tego parasolkę z bazarku w babcine wzorki (jakich na naszych ulicach niemało!)….

Zimą należy pamiętać o ciepłej czapce, wspomnianym już ciepłym szaliku i rękawiczkach. Gdy temperatura spada poniżej zera, bez nich ani rusz. 

Kolejne, tym razem uniwersalne elementy garderoby to torebki. Mnie osobiście na co dzień wystarczą dwie: jedna mniejsza na pasku, idealna na rower, spacery, bieganie po zakupy. Druga większa: do pracy i w sytuacjach, w których nie potrafię obejść się bez wszystkich moich bibelotów.

Jeden, pasujący do wszystkiego,  dobrej jakości pasek wystarczy nam zamiast 15-stu innych w różnych fasonach i kolorach. 

Pozostały mi tylko 2 dodatki – biżuteria na co dzień. U mnie są to: wisiorek z kamieni i wisior w kształcie pnia drzewa. Uważam, że są one tak niebanalne, że nie potrzebują towarzystwa bransoletek czy kolczyków.

Co sądzicie o tak minimalistycznej liście dodatków. Czy dla Was jest to wystarczająca ilość?

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy post:) Ja zdecydowanie mam za dużo dodatków;)
    http://www.ladymademoiselle.pl/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz