Jak żyjesz? Realnie czy wirtualnie?

Minimalizm to nie tylko mniej przedmiotów w mieszkaniu, ale również ograniczona ilość informacji, która do nas napływa z różnych stron, zwłaszcza z Internetu.

Przez pięć lat nie miałam w swoim domu telewizora - był to czas, w którym nie było jeszcze Netflix'a, a filmy czy wiadomości codzienne, były dostępne bez ograniczeń i limitów.

Jakoś nie odczuwałam jego braku, ponieważ w świecie wirtualnym dawkowałam sobie taką ilość informacji, jaką chciałam. A jestem z tych osób, które lubią wiedzieć co się dzieje w świecie i chętnie oglądałam codzienne dzienniki z bieżącymi informacjami. Inaczej brak telewizora znosili moi rodzice, którzy wpadając do mnie w odwiedziny, już po dwóch godzinach zbierali się do siebie, do domu - nieprzyzwyczajeni do panującej ciszy.

Czy był to dla mnie czas uboższy w jakieś doznania? Nie sądzę. Przede wszystkim, nie byłam niewolnikiem telewizji, a zwłaszcza seriali, które nadawane są o określonej godzinie (tutaj przypomina mi się moja koleżanka, która rezygnowała z wielu rzeczy lub też zrywała się wcześniej ze wspólnych wyjść, by zdążyć do domu na emisję swoich ulubionych programów czy seriali). Wtedy w głowie mi się to nie mieściło, zresztą nie mieści do teraz. Jak można dać się tak zniewolić przez ogłupiającą telewizję?

Ale chwila, chwila - Internet wcale nie jest lepszy! Nie raz łapałam się na tym, że potrafiłam niemalże zasypiać z telefonem w ręku, lub kłaść się do łóżka z laptopem. Zgubny bywał facebook, a w obecnych czasach youtube. W końcu powiedziałam dość i zaczęłam wprowadzać stopniowe zmiany.

Dwa lata temu wprowadziliśmy się do nowego mieszkania, z wykupionym przez właścicieli abonamentem telewizyjnym i mini kablówką. A, że akurat zamarzył nam się nowy monitor do komputera stacjonarnego, to ten wcześniejszy (z funkcją oglądania telewizji - nie wiem jak to się fachowo nazywa - wybaczcie :)), powędrował na szafkę przeznaczoną właśnie pod telewizor. Skoro mamy dostęp za darmo, to grzechem byłoby nie skorzystać, prawda? Chociaż na próbę.

Pierwszy raz telewizor został włączony, w czasie trwania mistrzostw w piłce nożnej (i to bardziej przeze mnie, bo jestem ogromną fanką piłki nożnej i w ogóle sportu), ale zaraz później został wyłączony i zapomniany. Tak było przez pierwszy rok naszego mieszkania w nowym miejscu.

W kolejnym roku, szukając równowagi psychicznej i rezygnując z nadmiernego otaczania się światem wirtualnym, zaczęłam wprowadzać małe zmiany. Mnie najbardziej odpręża wspomnienie domu rodzinnego. W domu rodzinnym zawsze wspólnie oglądało się telewizję: bieżące dzienniki, rozgrywki sportowe czy ciekawe filmy. Zauważyłam też, że w czasie, gdy mój M. wyjeżdżał w delegację, to ja często właśnie wieczorami siedziałam przed telewizorem godzinę czy dwie. Ciężko znosiłam samotność i naszą rozłąkę, dlatego ta telewizja była dla mnie taką namiastką domu rodzinnego i odprężenia. Z telewizją po części zostało tak do dzisiaj. Mój M. wie, że przez dwie godziny wczesnym wieczorem, mam czas dla siebie i oglądam bieżące programy. Nie codziennie. Daję sobie czasami taki detoks od złych wiadomości, by nie zwariować i na przykład słucham wtedy muzyki - nie z Internetu, ale z radia - bo tak też przecież można.

Minimalizm - Internet


Ostatnio czytałam o uzależnieniu dzieci od Internetu. Niepokojącym sygnałem dla takich rodziców było to, że ich dziecko chętnie ogląda bajki tylko na tablecie czy laptopie. Często wprowadzają tradycyjne metody oglądania i słuchania czegokolwiek - kupując telewizor, wyjmując zapomniane radio. Dawkując przy tym ilość godzin, zarówno spędzanych przed telewizorem, jak i przy komputerze. Dzieje się tak w sytuacji, w której dziecko jest już mocno uzależnione od świata wirtualnego, a rodzice chwytają się przysłowiowej ostatniej deski ratunku. Myślę, że doszli do takiego momentu, w którym powiedzieli dość. 

I ja również powiedziałam dość. Dość oglądania telewizji przy jednoczesnym przeglądaniu facebook'a w telefonie. Dość przesiadywania wieczorami w Internecie. A przede wszystkim dość robienia dziesięciu rzeczy jednocześnie. Ok, wielozadaniowość jest dobra, ale nie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. 

Obecnie przestałam żyć w pośpiechu, w świecie podporządkowanym mass mediom. Odnalazłam równowagę. Już nie spieszę się do domu po pracy, ale idę. Mam czas na to by codziennie przejść chociaż część trasy z pracy do domu, pieszo. Mam czas na to, by wieczorem poćwiczyć, zrelaksować się i poleżeć w ciszy - bez telefonu w dłoni. Oboje z M., mamy swoje godziny na wspólne oglądanie seriali oraz godziny, które spędzamy osobno, poświęcając się swoim pasjom. A co najważniejsze mam czas, by doceniać otaczającą przyrodę i piękno świata. Nie wirtualnie, ale realnie, korzystając z możliwości wyjścia na spacer czy słuchając śpiewu ptaków, w ciszy na balkonie.

Ponownie odkryłam możliwość spędzania czasu bez przesiadywania nadmiernie w Internecie, tak zwyczajnie, po prostu bez telefonu, Internetu i telewizji.

A Wy, żyjecie bardziej realnie czy wirtualnie?











Komentarze

  1. Bardzo fajny post 🙂
    Ja nie mam telewizora w domu ,zazwyczaj oglądam wszystko na tablecie, jakieś tam ważniejsze wiadomości sprawdzam na necie, więc pośpiech by obejrzeć jakiś serial/film jest mi obcy...
    Fb nie mam ,za to strasznie mnie zzerał Instagram ,ale w porę się opamiętałam-sprawdzam go co kilka godzin i czuje się z tym o wiele lepiej 🙂
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie tak ważne jest to, by świat wirtualny nie pochłonął nas bez reszty, by zdać sobie sprawę z nadmiernego przesiadywania w Internecie. Super, że się ogarnęłaś i zdałaś sobie sprawę z problemu, jakim był Instagram. Pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  2. Oj, ja żyję wirtualnie, ale to dlatego też, że mam chłopaka w Polsce, 1000km ode mnie. Kiedy się spotykamy na żywo, używam telefonu o wiele rzadziej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim przypadku Internet potrafi być bardzo pomocny. :) Dobrze, że gdy już jesteście razem, rzadziej używasz telefonu. Nie ma nic gorszego, niż randka z telefonami w dłoni! :D

      Usuń
  3. Ja raz w tygodniu robię sobie taki detox od życia wirtualnego. Wychodzę po prostu na spacer bez telefonu i skupiam się na otaczającym mnie świecie. Jak się zaczęła ta epidemia to nie można mnie było oderwać od monitora. Na szczęście teraz już udało mi się to wypośrodkować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ostatnio zaczęłam wprowadzać dni bez telefonu, dostępu do Internetu. Nawet w domu zawsze jest coś do zrobienia i człowiek się nie nudzi.

      Usuń
  4. Nie mam telewizora od...12 lat. I przyznam, że kompletnie mi tego nie brakuje. Jeżeli chce coś zobaczyć, mam internet. Lecz chyba wciąż jestem z pokolenia, które żyje bardziej realnie niż wirtualnie. Bo od scrolowania fb czy przesiadywania w necie zdecydowanie wolę dobrą książkę;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobrze, że masz takie nawyki do sięgnięcia bardziej po książkę niż telefon. A co, do telewizji, to myślę, że to jest indywidualna sprawa każdej osoby. Do nas wróciła, po latach nieobecności. Czy zostanie z nami na dłużej? Nie wiem... Na razie ma swoje pięć minut. :)

      Usuń
  5. Ja bez telewizora potrafię żyć, bo prawie wcale nie oglądam telewizji, za to bez internetu byłoby ciężko, kilka razy dziennie z przyzwyczajenia sprawdzam Facebooka, a przed snem często piszę z moim chłopakiem na messengerze. Na szczęście zdarzają się takie momenty w ciągu dnia, że nie czuję potrzeby zaglądania do telefonu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, oby takich momentów bez telefonu było jak najwięcej! :)

      Usuń
  6. W mojej sypialni jest prywatny telewizor, ale rzadko go włączam, ponieważ ma to na celu zmniejszenie własnych obaw od czasu wybuchu wirusa covid19 w moim kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ja teraz dzienniki informacyjne oglądam bardzo rzadko, dbam o swoje zdrowie psychiczne. :)

      Usuń
  7. Telewizor i Internet mam w domu, ale ten pierwszy oglądam bardzo rzadko. A wiadomości i innych serwisów informacyjnych nie oglądam wcale. W Internecie też staram się mniej bywać. Wolę realne życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię wiedzieć co dzieje się na świecie, ale wszelkie wiadomości ze świata i kraju, dawkuję sobie w rozsądnej ilości.

      Usuń
  8. jestem niewolniczką. Ale wynika to z tego, iż praktycznie całe dzieciństwo i okres nastoletni przesiedziałam w domu sama. Rodzice dużo pracowali, a ja siedziałam w domu jednorodzinnym pod lasem. Telewizor musiał grać. Zagłuszać tą ciszę. Dzięki temu mniej się bałam w szczególności zimą, kiedy dzień był naprawdę krótki :) Nie muszę go oglądać, mogę robić coś innego, ale w tle coś się musi u mnie dziać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez dwa lata mieszkałam sama, podobnie jak Ty, tylko, że już w dorosłym życiu. Doskonale Ciebie rozumiem. Tylko, że ja wtedy nie miałam telewizji, miałam ograniczony dostęp do Internetu i radio, którego mogłam słuchać dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dlatego w nowym mieszkaniu początkowo nie lubiłam zostawać sama i gdy mój M. zaczął wyjeżdżać w delegację, to właśnie telewizja pomagała mi się odstresować, bo to takie wspomnienie bezpieczeństwa z domu rodzinnego. Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Ja często uzywam telefonu bo muszę mieć kontakt z chłopakiem z którym jeszcze nie mieszkam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mój M. wyjeżdża, to też często do siebie piszemy. Bardziej chodzi o to, by zminimalizować ilość godzin związanych z przesiadywaniem w Internecie, przed telewizją. :)

      Usuń
  10. posiadam telewizor ale rzadko go jednak oglądam , jeśli już się zdecyduję to są to właśnie wiadomości ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja telewizje oglądam bardzo rzadko a z Netflixa to korzystałam tylko w marcu i kwietniu jak nie można było zbytnio wychodzić z domu. Ale niestety jeśli chodzi o internet to jestem uzależniona. Dzień bez internetu dniem straconym. Praktycznie nie ruszam się bez telefonu z domu i nawet w domu mam go ciągle przy sobie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, może warto byłoby stopniowo odstawiać telefon, chociaż na kilka godzin?

      Usuń
  12. Ogromna racja we wszystkim co piszesz, tylko kwestia, czy Internet służy Komuś do przekazywania informacji, czy do odbierania. Jak dla mnie relacja musi być z korzyścią dla uzytkownika.
    Kolejna kwestia.. w dzisiejszych czasach należy w pewnym sensie równoważyć świat realny z wirtualnym. Nie ukrywajmy, że ten drugi jest również potrzebny w kwestiach codziennych. Np. nauka, sprawdzanie pogody, różne informacje, a nawet wskazówki z map.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dlatego ja wyznaję zasadę równowagi we wszystkim. Nie piszę, że świat wirtualny jest zły i należy się od niego odciąć, bardziej chodzi o to, by nie wpadać w uzależnienie. Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz