Cześć!
Wracam do Was z kolejnym połączeniem szarego swetra. Ten sweterek świetnie sprawdzał mi się z tą czarną spódniczką, której już nie mam. Dlatego też chciałam ją połączyć z inną, by uzyskać efekt podobny.
1. Można powiedzieć, że całą zimę przechodziłam w czerni. Albo były to czarne, dresowe spodnie, albo połączenie czerni i właśnie szarości . :) |
Jak widać po zdjęciach, nie tylko kolor ma znaczenie, ale również fason. Ta z dzisiejszego zdjęcia, nie wypada tak korzystnie, jak poprzednia z zupełnie innego materiału i fasonu. Jeśli zestawimy ją z lżejszą kurtką, która jest bardziej przejściowa i nadaje się na delikatny przymrozek rano (zdjęcia z czwartku, gdzie u mnie nad ranem było -1), to również nie ma efektu, jaki chciałabym uzyskać. Po prostu ta kurtka już tutaj nie pasuje. Za to, dzięki takim zdjęciom, mogę dokładnie określić moją listę zakupową, tak zwanych braków, które przydałyby mi się w danej chwili. Tutaj na pewno jest to przejściowy płaszczyk, pod który mogę włożyć sweter oraz botki.
Mam na sobie:
Klasyczne kozaki: Jenny Fairy dla CCC - 2018 rok,
Rajstopy: Biedronka / Tesco - zakup sprzed pandemii,
Spódniczka: Sinsay - 2017 rok,
Sweterek: wymiana ubrań - 2016 rok,
Kurtka: wymiana ubrań (C&A) - 2015 rok.
Do następnego!
Ja też lubię czarne ubrania, ale ostatnio chodzę w kwiatowych wzorach.
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńCzarna spódniczka to tak uniwersalny ciuszek, że zawsze warto mieć go w szafie :) Przyznaję, że spódniczki zakładam dopiero gdy jest naprawdę ciepło. Okropny zmarzluch ze mnie.
OdpowiedzUsuńFajnie jest mieć taką kontrolę nad szafą, żeby wykorzystywać to, co już w niej mamy i dokupować braki, a nie dawać ponosić się chwilowym trendom :)
OdpowiedzUsuń