Otwieramy drzwi i witamy minimalizm - oczyszczona garderoba

Cześć. :)


Dzisiejszy post jest efektem mojej pracy nad sobą i poszukiwaniem własnego stylu. Wcześniej trochę błądziłam wśród trendów i zmieniających się fasonów szukając własnego "ja". Trochę tak, jak na pustyni...

Tonąc w ogromnej ilości ubrań, butów i torebek (a nawet kosmetyków) nie zdawałam sobie sprawy z tego, że odkąd przestałam ulegać co sezonowym zakupowym szaleństwom - zawsze sięgam po te same sprawdzone zestawy ubrań z mojej szafy i nawet maluję się podobnie. :)

Dlatego doszłam do wniosku, że czas najwyższy ogarnąć panujący tam nieład i zabrałam się za porządki.


Próbując posegregować jakoś moje ubrania podzieliłam je na rzeczy, których już nie założę i czas się z nimi pożegnać oraz te, którym dałam drugą szansę i noszę bardzo chętnie. Kiedyś robiąc porządki tworzyłam jeszcze jedną kategorię ubrań nadających się już tylko do wyrzucenia ze względu na widoczne ślady użytkowania, ale na dzień dzisiejszy moja szafa została z takich rzeczy oczyszczona. Garderoba domowa również jest już uporządkowana i systematycznie odnawiana.

Na początku bardzo dużo rzeczy wylądowało w drugiej kategorii, ponieważ ciężko było mi się rozstać z większą ilością moich ubrań. Dlatego próbowałam je segregować w różnorodny sposób. Szybko jednak okazywało się, że wśród np. spodni eleganckich, wizytowych są takie, których nie miałam jeszcze na sobie, a naprawdę dobrze w nich wyglądam.

Gdy kompletnie przygnębiona tą wspaniałą myślą, że chyba niczego jednak nie wyrzucę (bo przecież to jeszcze nie noszone, to w prezencie, a z tym wiążą się super wspomnienia) wpadłam na genialny dla mnie pomysł. Policzyłam ilość nowych ubrań w ostatnim roku  i zaczęłam wyrzucać identyczną ilość starych ubrań (tak by była równowaga w przyrodzie i w mojej szafie również :)). Czasami bywało bardzo ciężko, gdy za kupione 3 bluzki trzeba było wyrzucić 3 inne bluzki, ale kierując się zasadą zero sentymentów - oczyściłam przynajmniej w małym stopniu swoją garderobę. Głównie wyleciały ubrania, których jednak od dłuższego czasu nie nosiłam i nie pasujące kompletnie do mojej sylwetki.

Lecz po takich porządkach nadal ilość ubrań w mojej szafie była zbyt duża i opracowałam nową skuteczniejszą metodę robienia porządków. Nowe ubrania podzieliłam na te, które dostałam w prezencie (a więc nie wydałam na nie ani złotówki) oraz te, które sama kupiłam (uszczuplając przy tym swój budżet).

Potem wprowadziłam zasadę 1:1 oraz 1:2.

Zasada 1:1 polega na tym, że za np. otrzymaną w prezencie spódniczkę wyrzucam inną spódniczkę oraz za kupioną nową rzecz, która była mi niezbędna i miała zastąpić tę starą, która powoli nie nadaje się do noszenia (np. biała koszula) wyrzucam właśnie tę białą koszulę, którą nosiłam od lat na rzecz nowego zakupu.


Zasada 1:2 jest efektem moich słabości. Polega ona na tym, że za kupioną sukienkę pod wpływem chwili, która nie była mi potrzebna (bo przecież w mojej szafie jest tyle prawie identycznych, czasami nowych nienoszonych sukienek) wyrzucam dwie inne sukienki.
Tutaj dopiero się natrudziłam przeglądając  kolejne topy, koszule czy spodnie. Ale koniec końców dobrnęłam do celu. 
Jest to fajna metoda ku przestrodze na przyszłość by zawsze kupować to czego aktualnie potrzebuję. W przeciwnym wypadku będę musiała pozbyć się nie jednej, a dwóch rzeczy z danej kategorii. Możecie wierzyć lub nie, ale ostatnio na zakupach ta metoda się sprawdziła.

Z tak "oczyszczonej garderoby" próbowałam stworzyć minimalną ilość ubrań, która spokojnie wystarczy mi na cały kolejny pełen rok kalendarzowy.

Mój ukochany, cudowny i niesamowity stylista Gok Wan w swoim programie opatentował garderobę składającą się z 24 elementów ubrań i dodatków łącznie.
Ja uważam, że na nasze polskie warunki jest ona niestety niepraktyczna, dlatego szukałam jakiegoś innego sposobu stworzenia minimalnej garderoby. I tak trafiłam na całkiem ciekawy post na jednym z blogów, w którym autorka zapewnia nas, że 33 elementy garderoby (ubrania + torebki) w zupełności nam wystarczą do stworzenia ciekawych stylizacji w danym sezonie.

Po dogłębnym przeanalizowaniu propozycji z tego wpisu, doszłam do wniosku, że jeśli się je odpowiednio zmodyfikuje to możemy otrzymać garderobę na cały rok. Wystarczy, że nasza minimalna garderoba będzie składała się z poniższej listy.

Minimalna 33 elementowa garderoba:

I Okrycia wierzchnie:
1. Puchowa, ciepła kurtka na zimę,
2. Płaszczyk lub futerko na zimę,
3. Płaszczyk na sezon przejściowy wiosenno - jesienny (może to być słynny trencz, ale nie musi, ważne by był w minimalistycznym stylu),
4. Kurtka na sezon przejściowy wiosenno - jesienny (ramoneska lub jakiś inny model pasujący do nas samych).

Przy wyborze okryć wierzchnich lepiej kierować się zasadą posiadania na każdy sezon jednego okrycia w swoim stylu (ulubionym kolorze, fasonie, kroju) drugiego eleganckiego, ponadczasowego. Nawet jeśli prostota i minimalizm to nie jest styl, który kocha się na co dzień to jednak takie bardziej wyjściowe okrycie jest niezastąpione podczas egzaminu, rozpoczęcia roku, rozmowy kwalifikacyjnej czy ważnych uroczystości rodzinnych.

II Okrycia "pod spodem":
5. Ciepły sweterek, kardigan lub kamizelka,
6. Cieniutki sweterek, kurtka jeansowa lub żakiet.

Wcale nie namawiam do posiadania żakietu na jeden guzik, ponieważ z własnego doświadczenia wiem, że ja do noszenia tego typu garderoby musiałam dojrzeć. Moja marynarka leżała w szafie ładnych parę lat, a podczas wielu oficjalnych wyjść często wybierałam góry z dłuższymi rękawami lub zarzucałam na siebie cienki "stonowany" kolorystycznie i fasonem sweterek. Uważałam, że żakiety mnie postarzają i mam jeszcze na nie czas. Dlatego najważniejsze by wybrać jedno okrycie, które zimą nas ogrzeje oraz jedno, które nada się w cieplejsze pory roku.

III Sukienki:
7.-8. 2 sukienki bawełniane, ciepłe, zimowe,
9.-10. 2 sukienki całoroczne (mała czarna i w kolorze, dobrane do figury),
11.-12. 2 sukienki letnie (mini, midi, maxi według uznania).

Nie piszę tutaj o sukienkach na wielkie wyjścia, bo tak naprawdę ile każda z nas ma tych wielkich wyjść w ciągu roku? Nie jesteśmy gwiazdami by pokazywać się co jakiś czas na wielkich galach i balach charytatywnych. Taka sukienka zupełnie "nie na co dzień" zwyczajnie kurzyłaby się tylko w naszej szafie. W to miejsce możemy wybrać klasyczną małą czarną, która przy doborze odpowiednich dodatków zawsze się sprawdzi. Poza małą czarną fajnie mieć jeszcze w swojej szafie jedną dobrze dobraną do swojej figury sukienkę w innym kolorze. Będą to dwie sukienki, które spokojnie znosimy przez cały rok. Do tego dwie ciepłe, bawełniane sukienki, które w połączeniu z cieplutkimi rajstopami będą lepszym rozwiązaniem w zimie niż niewygodne jeansy, które strasznie ziębią podczas mrozów. A także dwie sukienki typowo na lato, które dodadzą naszej szafie lekkości, koloru i wiosenno - letniego powiewu radości. 

IV Spódniczki:
13. Spódniczka dowolna całoroczna,
14. Spódniczka klasyczna,
15. Spódniczka letnia.

Ze spódniczkami podobna trochę zasada jak z sukienkami. Jedna może być bardzo letnia, zwiewna i sezonowa, jedna klasyczna, ale dobrana do figury, a z trzecią spódniczką można zaszaleć.

V Spodnie:
16. Klasyczne - wizytowe,
17. jeansy,
18. Dowolne

Jeśli chodzi o spodnie tutaj zasada jest taka by mieć chociaż jedną parę spodni wyjściowych. Czasami naprawdę się przyda. Obok małej czarnej i spódniczki klasycznej tworzą fajna alternatywę podczas egzaminów na uczelni czy biznesowych spotkań.
Napisałam również jeansy, bo pewnie każda z nas ma chociaż ich jedną parę w swojej szafie.
Trzecią parą spodni mogą być te, w których najchętniej chodzimy i są w naszym stylu. Mogą być to kolejne spodnie klasyczne lub druga para jeansów, albo też spodnie dresowe lub uwielbiane przez niektóre z nas leginsy. Najważniejsze by były to spodnie, które odzwierciedlają nasz styl.

VI Spodenki
19-21. Spodenki w różnych fasonach.

Ja osobiście podobnie jak sukienki darzę ogromną miłością spodenki. Wy jeśli chcecie to możecie ten element garderoby zamienić na kolejne spodnie lub spódniczkę. U siebie wyodrębniłam jedną parę spodenek sportowych, jedne jeansowe i jedne dowolne (mogą być np. materiałowe, które możemy nosić przez cały rok).

VII Długi rękaw:
22. Koszula,
23. Ciepły, wełniany sweter lub bluza,
24. Dowolna bluzka.

Przynajmniej jedną koszulę każda z nas powinna mieć. Nie musi być ona biała, ważne by była klasyczna i w stonowanym kolorze. Ja osobiście nie mam białej, ponieważ nie lubię siebie w tym kolorze, ale za to mam popielatą w (jednak :)) białe pionowe paseczki. Jeśli jesteście zmarzluchami to ciepłą bluza lub sweter są jak najbardziej wskazane - czasami ten element garderoby przydaje się również latem nad naszym polskim morzem. :)

VIII Krótki rękaw:
25.-27. 3 Krótkie rękawki w różnych fasonach.

IX Topy:
28.-30. 3 topy na cienkich lub grubych ramiączkach.

Jeśli lubicie minimalizm to będą one raczej klasyczne, jeśli nadruki to będą we wzory. Mają być wygodne i pasujące do pozostałej części naszej garderoby. W połączeniu z kardiganem czy żakietem możemy z powodzeniem chodzić w nich cały rok.

X Torebki:
31. Klasyczna na co dzień,
32. Plecak, koszyk piknikowy lub wielka torba - na zakupy, na wycieczki lub na plażę.
33. Torebka wyjściowa.

W powyższym zestawieniu nie uwzględniłam (podobnie zresztą jak autorka podobnego postu) butów i dodatków takich jak biżuteria czy szale, ponieważ szukam jeszcze odpowiedniego klucza do ich uporządkowania. Myślę, że z czasem cos się urodzi w mojej głowie, co zaowocuje kolejnym postem.

Jak Wam się podoba pomysł podziału garderoby na 10 kategorii i 33 jej elementy?
Podzielcie się swoimi metodami porządkowania ubrań i dążenia do minimalizmu,

Pa!
A. :)




Komentarze

  1. Hehe minimalizm :D Niestety to nie jest dla mnie....moja szafa ostatnio pękła :(

    Zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam z dużym zainteresowaniem . Od wiosny robię selekcje moich ubrań , choc myśle ze na dobra sprawę nie jestem osoba ktora miała za dużo ciuchów . Ale sporo takich w stanie idealnym od lat , noszonych sporadycznie , bo coś mi w nich nie leży .
    Nie wiem czy 33 elementy garderoby to wszystko co chciałabym mieć w szafie . Lubie sukienki ... One zmieniają kolorystykę w zależności od nastroju , pory roku itp itd ...
    Mniej kupuje , sporo nosze , co nie nosiłam .... Kupuje więcej klasycznych , więcej bazowych jak już ciuchów . W następnym poscie widzę twoja selekcje ... Jakoś nie widzę połączeń miedzy nimi .... Z ciekawości będę zaglądać by zobaczyć co tez , jak tez będziesz je nosić .
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam sukienki, dlatego jest ich aż (lub może) tylko 6. :) połączeń może nie ma typowych, bo lubię różnorodność. Mogłabym pozostawić wszystkie ubrania bazowe i gdzieniegdzie przemycić jakiś trend, ale myślę, że wtedy dołączyłabym do grupy wielu dziewczyn, które też przeprowadzały takie rewolucje w swoich szafach i pisały o tym na blogu. Na dzień dzisiejszy prawie wszystkie posiadają nieśmiertelne małe czarne, białe koszule i topy typu basic, a jedyne wzory jakie występują to marynarskie paski. Przejrzałam dużo artykułów i wpisów na ten temat i doszłam do wniosku, że ja (zresztą jak zawsze) i moja garderoba musimy się różnić. :) Dzięki za odwiedziny i szczerą opinię z Twojej strony. Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń

Prześlij komentarz